Zginął, bo szef chciał pomachać żonie

Zginął, bo szef chciał pomachać żonie

W pierwszej części tego artykułu: Wiceprezes Polonii i zawodnik… Legii pisałem o życiorysie sportowym i karierze wojskowej Stefana Lotha. Dzisiaj natomiast temat będzie mało związany ze sportem, ale ciekawy. W kilku akapitach opowiem o tragicznym wypadku lotniczym, w którym zginał ten zasłużony piłkarz Polonii oraz tenisista Legii.

Tragiczny lot miał miejsce 16 lipca 1936 r. Awionetka RWD-9S wystartowała w godzinach popołudniowych z Grudziądza do Gdyni skąd gen. Orlicz–Dreszer zamierzał odebrać żonę wracającą z podróży do Ameryki na pokładzie transatlantyka MS Piłsudski. W samolocie oprócz generała znajdowali się jeszcze ppłk Stefan Loth i pilot kpt. Aleksander Łagiewski. Do Orłowa przylecieli wcześnie, jeszcze zanim statek zawinął do portu. Nie wylądowali na lotnisku lecz polecieli nad plażę, a widząc z daleka zbliżający się MS Piłsudski skierowali się nad zatokę wychodząc mu naprzeciw. Świadkowie twierdzili, że samolot leciał wówczas bardzo nisko, tuż nad falami. Nagle, ok. 500 m od brzegu niespodziewanie wpadł do wody.

Gen. Orlicz-Dreszer (3 od lewej), ppłk Stefan Loth (2 od prawej), pilot kpt. Łagiewski (1 od prawej)

 

Dalsze relacje naocznych świadków zdarzenia, jak zwykle w takich przypadkach różnią się od siebie. Pewne jest, że jako pierwsi na miejsce wypadku podpłynęli dwaj kajakarze a chwile później łódź ratunkowa PCK. Kajakarze niewiele jednak mogli zrobić bo samolot całkowicie znajdował się pod wodą, a nad nią wystawał jedynie mały fragment ogona. Twierdzili potem, że widzieli jak z kabiny próbował się uwolnić pilot. Nurkowali podobno, starając się mu pomóc ale ich wysiłki były bezskuteczne. To jednak mało prawdopodobna relacja, ponieważ późniejsza sekcja zwłok pilota wykluczyła taką wersję wydarzeń.

Po kilkunastu minutach na miejscu katastrofy pojawił się wezwany z Gdańska niemiecki statek Falkhe, który podwiązał wrak liną, uniósł go częściowo i zaczął holować do brzegu. Na tym etapie akcji ratowniczej sądzono, że samolocie znajdował jedynie pilot. Gdy jednak wyżej uniesiono kadłub ponad taflę wody, z kabiny wypadła czapka generalska i stało się dla wszystkich jasne, że w tylnej części kadłuba są jeszcze pasażerowie.

Kilkanaście minut później dalszą koordynację ratowniczą przejęli marynarze z ORP Rybitwa i holowników Marynarki Wojennej z Gdyni. Samolot podciągnięto przy pomocy dźwigu i podwieszono za stateczniki przy molo w Orłowie.

Akcja wydobywania wraku RWD-9S

 

Pasażerów wydobyto jednak dopiero dwie godziny po katastrofie, jako pierwszego ppłk. Stefana Lotha. Chwile później wydostano gen. Orlicza-Dreszera i kpt. Łagiewskiego. Lekarze podjęli próbę reanimacji wszystkich ofiar ale szybko stwierdzili jej bezcelowość i zgon wszystkich trzech osób. Przy reanimacji była już obecna żona generała, która zamiast efektownego powitania i krążącego nad statkiem samolotu z pokładu MS Piłsudski obserwowała jedynie akcję ratowniczą.

Ale co tam się stało?

Teorie odnośnie przyczyn katastrofy były różne. Początkowo sądzono, że odpadł ster przy jednym z manewrów, później że zabrakło paliwa ale ostatecznie ustalono, że przyczyną był błąd pilota, który źle ocenił wysokość zawadzając podwoziem o taflę wody. Awionetka, którą lecieli wojskowi była samolotem o wzmocnionej konstrukcji z podrasowanym silnikiem Skody. Maszyna była przystosowana do lotów sportowych. Dwa lata wcześniej, dokładnie na tym samolocie pilot Stanisław Płonczyński z mechanikiem Stanisławem Ziętkiem zajęli 2 miejsce w Międzynarodowych Zawodach Samolotów Turystycznych Challenge 1934, przelatując m.in nad Morzem Śródziemnym z Afryki na Sycylię.

RWD-9S podczas zawodów Challenge 1934

 

Przy takiej konstrukcji maszyna potrafiła pokonywać nawet 270 km/h, zatem zderzenie z taflą wody przy  prędkości przelotowej ok. 60 m/s było podobne w skutkach do uderzenia w skałę. Na podstawie sekcji u kpt. Łagiewskiego i ppłk. Lotha stwierdzono pękniecie podstawy czaszki, u gen. Orlicza-Dreszera zdiagnozowano pękniecie namiotu móżdżkowego. W tej sytuacji jest praktycznie pewne, że wszyscy zginęli w chwili uderzenia samolotu w taflę wody.

 

Pogrzeb Stefana Lotha

Stefan Loth miał wówczas 40 lat. Osierocił trójkę dzieci. Katastrofa odbiła się szerokim echem w całej Polsce. Na pogrzebach, które nabrały cech pochówków państwowych zjawiło się bardzo wielu ludzi w tym wysocy przedstawiciele państwowi i wojskowi. Stefan Loth został pochowany na Cmentarzu Ewangelicko-Augsburskim w Warszawie.

 

[ Zdjęcia do artykułu pochodzą z: NAC, Kurjer Poranny ]
Licencja Creative Commons
Ten artykuł (z wyłączeniem zdjęć) jest dostępny na licencji:
Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe.
Obowiązuje podanie źródła - nazwisko autora lub adres bloga (legia.warszawa.pl)
Zdjęcia pochodzące ze źródeł innych niż archiwum autora mogą być objęte odrębnym rodzajem licencji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *