Kostiuchnówka – preludium do niepodległości
Legia tam była:
Kostiuchnówka – preludium do niepodległości
Piekło dla Legionów zaczęło się o świcie 4 lipca 1916 r. Rok wcześniej, gdy Niemcy z Austriakami niszczyli skomasowanym atakiem artyleryjskim linie Rosjan nikt nie przypuszczał, że ci tak szybko będą się w stanie uczyć na błędach. Teraz dozbrojona, czterokrotnie liczniejsza, wyposażona w zdobyczne austriackie działa armia Brusiłowa zalała morzem ognia polskie pozycje pod Kostiuchnówką.
Piłkarze Legii w roli kronikarzy
Właśnie mija 102 rocznica jednej z najważniejszych bitew frontu wschodniego I wojny światowej, bitwy pod Kostiuchnówką, w której starły się armie rosyjskie pod dowództwem gen. Aleksa Aleksejewicza Brusiłowa z austro-węgierską CK Armią i wchodzącymi w jej skład Legionami Polskimi. Dla legionistów walczących w tej wojnie już drugi rok, po dziesiątkach starć z wrogiem Kostiuchnówka okazała się największą i najtrudniejszą bitwą w ich historii.
Ciekawym, mało znanym dokumentem jaki zachował się z tamtego czasu jest pamiętnik pisany przez dwóch piłkarzy ówczesnej Legii Stanisława i Tadeusza Tyrowiczów. Relacje braci z pobytu w Legionach wraz innymi dokumentami rodzinnymi zostały w 1982 r. przekazane jako dar dla Ossolineum przez prof. Mariana Tyrowicza. Notatki, poza opisem codziennego życia w Legionach zawierają miedzy innymi zapis bitwy pod Kostiuchnówką ułożony chronologicznie w formie dziennika prowadzonego do czasu wejścia Legionów do Warszawy w grudniu 1916 r. Mało jest w nim informacji o futbolu ponieważ zaczął być pisany już po okresie wykwitu piłkarstwa legionowego, dopiero pierwszego dnia ofensywy lipcowej ale za to dostarcza nieocenionych informacji o sytuacji Legionów w najcięższych dla nich dniach. Ci z czytelników, którzy szukają informacji czysto sportowych nie znajda ich w tym artykule. Będą mogli za to poznać losy bitwy oczami piłkarzy Legii.
Tyrowicze pochodzili ze Lwowa, z rodziny inteligenckiej związanej ze środowiskiem uniwersyteckim lwowskiej Politechniki. Ukończyli tam wydział Inżynierii Lądowej. Przed I wojną zarówno Stanisław jak i Tadeusz wraz z krewnymi, byli silnie związani z klubem Lechia Lwów. Ich ojciec, Ludwik Tyrowicz – znany rzeźbiarz lwowski był jednym z założycieli klubu. Razem z synem, 18-letnim wówczas Tadeuszem Tyrowiczem i innymi zapaleńcami sportowymi rejestrowali oficjalnie Lechię w rosyjskim Magistracie w 1911 r. Bracia trenowali w Lechii piłkę nożną oraz lekkoatletykę.
W Legionach obaj znaleźli się równocześnie w sierpniu 1914 r. Najpierw w Legionie Wschodnim, potem w 3 pp gdzie służyli z Oddziale Kartograficznym. Przy przeformowaniu 2 i 3 pułku Legionów z końcem 1914 r. jako abiturienci studiów inżynierskich przeszli do Oddziału Telefonicznego Komendy Legionów. Służbę pełnili między innymi w Piotrkowie a po przemarszu na Wołyń w Legionowie gdzie wraz z innymi legionistami pododdziałów Komendy Legionów jako sportowcy rozpoczęli grę w piłkę nożną w Legii. Stanisław grał mało, jego udział był jedynie symboliczny za to Tadeusz został podstawowym skrzydłowym Legii w latach 1916-1917.
Z racji służby w oddziale łączności bracia pośredniczyli niejednokrotnie w poufnych rozmowach oraz przyjmowali i nadawali komunikaty lub meldunki wojskowe. Zyskiwali dzięki temu możliwość zapoznawania się na bieżąco z aktualną sytuacją frontową, meldunkami pułków i dowództwa Legionów a także z rozkazami CK Armii. W swoim pamiętniku spisywali ważniejsze fakty, spostrzeżenia. Pisali również o nastrojach w Legionach. Dzięki regularności i chronologii wpisów dziś możemy dowiedzieć się nie tylko jak wyglądał przebieg bitwy i odwrót na Stochód ale również jak postrzegane były decyzje dowódców i jak oceniane były działania armii sojuszniczych.
Zanim jednak przejdziemy do lektury dziennika braci Tyrowiczów dla lepszego zrozumienia tekstu w kilku akapitach postaram się opisać kontekst bitwy, jej ogólny przebieg i przyczyny, które do niej doprowadziły.
Tło i geneza bitwy
Od jesieni 1915 r. na froncie w rejonie Kostiuchnówki panował błogi spokój. Taka sytuacja trwała do czerwca 1916 r. Wówczas, w połowie roku Państwa Centralne (Niemcy i Austro-Węgry) zdecydowały się na przeniesienie części wojsk z frontu wschodniego na fronty: zachodni i południowy. Niemcy odesłali swoje odwody pod Verdun na linię wojny z Francją a Austriacy do Włoch. Równowaga na froncie wschodnim została naruszona. Osłabiony regiment austro-węgierski kusił naciskanych przez koalicjantów Rosjan do zaatakowania armii Habsburgów. Siłami Rosyjskimi dowodził od marca 1916 r. nowy dowódca odcinka frontu południowo-zachodniego Aleksy Brusiłow, generał ambitny i dobry taktyk, który dostrzegając szansę na zaskoczenie wroga pragmatycznie i ze szczegółami opracował uderzenie.
Atak armii Brusiłowa
Ofensywa rozpoczęła się 4 czerwca 1916 r. na odcinku zachodnim frontu i największe sukcesy przyniosła Rosjanom w okolicach Łucka. Tam kompletnie zaskoczona 4 Armia Austriacka pod dowództwem członka cesarskiej rodziny, arcyksięcia Józefa Ferdynanda straciła mnóstwo sprzętu wojskowego, amunicji a jej żołnierze tysiącami dostali się do niewoli. Arcyksiążę ledwie uniknął aresztowania salwując się kompromitującą ucieczką do tego podobno w samej bieliźnie. Był to zresztą łabędzi śpiew jego dowodzenia w wielkiej wojnie. Pruski gen. Linsingen, wówczas w hierarchii wojskowej przełożony arcyksięcia, podsumował nieudolność dowódczą Austriaka dosadnie: „To nie był błąd, to była zbrodnia” a wkrótce potem arcyksiążę przestał dowodzić 4 Armią. Nic w tym dziwnego, że głównodowodzący frontu wschodniego zdenerwował się dyletanctwem członka rodziny cesarskiej skoro w wyniku jego niekompetencji z armii Habsburgów w czerwcu i lipcu ponad 450 tysięcy żołnierzy trafiło do niewoli, zostało rannych lub zabitych.
Wracając do ataku Rosjan na odcinku łuckim to spowodował on głęboki wyłom we froncie powodując znaczące zagrożenie dla południowych korpusów. Aby zagrożenie zlikwidować skierowano na ten odcinek z odwodów miedzy innymi 2 Pułk Piechoty Legionów. Legioniści wspierani batalionami niemieckimi powstrzymali natarcie Rosjan ale odnieśli spore straty wskutek nieprzemyślanych decyzji dowódcy II Brygady, Austriaka Ferdynanda Küttnera. W tej operacji zginęło ponad 350 legionistów.
Front w tym rejonie zatrzymał się ale w wyniku jego przesunięcia dalsza ofensywa Rosjan wymagała zlikwidowania sporego przyczółka jaki wrzynał się teraz w rosyjskie terytorium. Powstał on od Kostiuchnówki do Czartoryska na południowym odcinku frontu bronionym przez korpusy austriackie Hauera i Faihta . Tu Brusiłow postanowił skierować kolejny atak a w tym miejscu właśnie stacjonowały Legiony Polskie. Dowództwo Legionów było świadome kilkukrotnej przewagi wroga i znacznie lepszego uzbrojenia. Zadaniem Legionów było zatem powstrzymać jak najdłużej Rosjan aby zyskać czas na przegrupowania armii.
Dzień pierwszy
Bitwa pod Kostiuchnówką rozpoczęła się 4 lipca nad ranem od wielogodzinnych huraganowych ataków artyleryjskich, które poprzedziły masowy zalew polskich pozycji pędzonej tysiącami żołnierzy piechoty rosyjskiej. 5 Pułk Piechoty Legionów strzegący pierwszej linii odparł początkowe zmasowane ataki i w dalszych kilkudziesięciu kolejnych natarciach tyralier również trzymał się dzielnie ale na odcinku węgierskim przerażenie masą Rosjan zalewających zasieki było tak wielkie, że Honwedzi po prostu porzucili okopy i uciekli. Spowodowało to wyrwę we froncie i skutkowało otoczeniem pułków legionowych. Polacy przy ogromnych stratach własnych musieli przebijać się do dalszych pozycji walcząc na bagnety .
Największy ogień artyleryjski spadł na „Lasek Polski” i „Redutę Piłsudskiego” (patrz słowniczek znaczeń poniżej) gdzie bronił się 5 i 7 pp. Tam w ciągu godziny legionistów zasypywała masa około 4000 pocisków armatnich. Gdy w południe ostrzał artyleryjski na chwilę ucichł, na reducie dla zmotywowania żołnierzy, pojawił się Komendant Piłsudski wraz z adiutantem Wieniawą-Długoszowskim lekceważąc przy tym całkowicie zagrożenie ostrzałem. Do wieczora niewiele się zmieniło, bombardowanie artyleryjskie polskich pozycji trwało ponad 12 godzin, po którym nastąpiły systematycznie ponawiane ataki piechoty rosyjskiej.
Po pierwszym dniu bitwy mimo zalewu wojsk rosyjskich Polacy oddali tylko część pierwszej linii obronnej z rejonu „Polskiej Góry”. Straty w ludziach jednak były ogromne. Niektóre bataliony 5 i 6 pp straciły ponad 60% stanu osobowego. Rosjanie straty mieli jednak jeszcze większe, atakująca polskie pozycje 77 dywizja całkowicie straciła zdolność bojową i została zastąpiona kolejną.
Dzień drugi
Drugiego dnia bitwy Dowództwo Armii postanowiło odzyskać utracone pozycje. Ściągnięto z odwodów 3pp, który nie bez trudu obsadził „Polską Górę” i „Polski Lasek”. Rosyjski ogień artyleryjski jednak nie ustawał. „Reduta Piłsudskiego” zamieniła się bezkształtną wydmę piachu, okopy w „Polskim Lasku” przestały istnieć i nie dawały już żadnego schronienia. Położenie legionistów stawało się momentami beznadziejne a mimo to trwali na pozycjach. „Ludzie jak błędni czołgali się z miejsca na miejsce, szukali „bezpieczniejszych” dziur. A ogień szalał i szalał. Ludzie odchodzili od przytomności. Niektórzy leżeli bezwładnie z rezygnacją czekając śmierci” opisywał najgorsze momenty nawały artyleryjskiej Roman Starzyński, uczestnik bitwy.
Około południa nastąpił kolejny atak rosyjskiej piechoty. Powtórzyła się sytuacja z dnia poprzedniego. 3 Pułk Piechoty pod dowództwem Henryka Minkiewicza utrzymał pozycje odpierając atak Rosjan ale Austriacy już nie dali rady pozwalając otoczyć legionistów z 3pp. Podobnie było na odcinku obsadzonym przez Węgrów. Tu Polacy zostali wzięci w kleszcze z obu skrzydeł. Legioniści z 5 Pułku zostali całkowicie zaskoczeni pojawieniem się Moskali na swoich tyłach i musieli w dramatycznych okolicznościach przebijać się przez bagnety wroga. Z całego 3 pułku zostało tylko 250 ludzi, którzy wieczorem zostali przesunięci do odwodów.
Dzień trzeci i odwrót
Trzeci dzień bitwy rozpoczął się podobnie jak dwa poprzednie od zalewu rosyjskiego ognia artyleryjskiego. Tym razem jednak Rosjanie przypuścili już od rana atak piechoty na znajdujące się około 6 km od Kostuchnówki pozycje 7 Pułku i 2 Pułku Ułanów. Polacy zatrzymali atak ogniem karabinów maszynowych. W południe Rosjanie zajęli wzgórze koło Wołczecka i sądząc, że przerwali front uderzyli pościgową Dywizją Kawalerii na pozycje Polaków. Odbili się jednak od „Ostojaków” i strzelców I Brygady. Gorzej było na pozycjach austriackich korpusu Fatha. Tam ponownie front został przerwany a odwrót musiał zapewniać sojusznikom zdziesiątkowany dzień wcześniej 3 Pułk Piechoty. Broniąc pozycji do ostatka po raz kolejny został okrążony i zmuszony do walki na bagnety. Tym razem nawet dowódca Henryk Minkiewicz został ranny i trafił do niewoli.
6 lipca o 14.30 zarządzono generalny odwrót wszystkich korpusów na Stochód gdzie miała nastąpić koncentracja wojsk i odbudowa linii obrony. Odwrót odbywał się w bardzo ciężkich warunkach ponieważ Rosjanie przerwawszy węgierskie linie obrony mogli z obu skrzydeł atakować zdziesiątkowane i wyczerpane trzydniowymi bojami Legiony Polskie. Wycofujące się oddziały legionistów cały czas były niepokojone również przez oddziały kawalerii kozackiej. Najdramatyczniej przebiegał odwrót 5 pułku, który pomylił drogę i stracił dwie godziny marszu. W nocy natknęli się na Kozaków, wywiązała się bezpośrednia strzelanina w wyniku której zginał mjr Tadeusz „Wyrwa” Furgalski a dowódca 5 Pułku płk. Leon Berbecki został ciężko ranny.
Komu korzyści, komu straty
Znaczenie bitwy pod Kostiuchnówką nie od razu stało się oczywiste. Rozpatrując ofensywę Rosjan w kategoriach wyłącznie zysków oraz aspektów propagandowych należy uznać wynik bitwy za ich zwycięstwo. Udało im się przesunąć front od 50 do 120 kilometrów (na różnych odcinkach dla całej długości frontu objętego ofensywą Brusiłowa, od Łucka aż do Stanisławowa), zepchnąć Austriaków i znacznie osłabić ich armię.
Z drugiej strony przeciwnik jednak nie został pokonany. Do tego Niemcy, główny gracz I wojny wyszli z ofensywy Brusiłowa praktycznie bez szwanku. Z kolei straty własne Rosjan i nakład środków użytych do osiągnięcia nowej linii frontu był gigantyczny. Według Włodzimierza Borodzieja autora książki „Nasza wojna” w wyniku czerwcowej i lipcowej ofensywy Brusiłowa Rosjanie stracili około 2 milionów żołnierzy a pod samą Kostiuchnówką i Grudziatynem około pół miliona. Wśród oficerów straty również były ogromne, wyniosły ponad 25 000 ludzi. W tym aspekcie była to znacząca porażka Rosjan.
Wydaje się, że paradoksalnie największym wygranym bitwy pod Kostiuchnówką okazały się Legiony Polskie. Mimo znaczących strat, ponad 2000 żołnierzy, mimo konieczności wycofania się na Stochód i oddania zajmowanych pozycji Legiony po tej bitwie zyskały opinie doskonałych, twardych i nieustraszonych żołnierzy. Dowódcy pruscy z niekłamanym podziwem wyrażali się o legionistach jako współtowarzyszach walki, chwaląc ich bitność i zdolności taktyczne kadry oficerskiej co z kolei przełożyło się na zabieganie o Polaków i naciski na dalsze rekrutacje do armii Państw Centralnych.
Tu jednak Piłsudski postawił weto. Niemcy i Austriacy po przepędzeniu Rosjan z Królestwa chętnie korzystaliby z nowych zasobów ludzkich rekrutowanych wśród Polaków ale Komendant wykorzystał chwilę i wraz z Radą Pułkowników wystosował memoriał do AOK domagając się utworzenia na terenach odzyskanych niepodległego Państwa Polskiego, oficjalnego Wojska Polskiego i niezależnego rządu. Kostiuchnówka dała bowiem Piłsudskiemu i pułkownikom do rąk kartę przetargową w rozmowach z Prusami i Austriakami oraz otworzyła oczy wszystkim tym oficerom legionowym, którzy do tej pory nie dostrzegali, że legioniści byli jedynie wykorzystywani i ginęli nie za sprawę polską ale za interesy Habsburgów.
Bez wątpienia istnieje silny związek przyczynowo-skutkowy między bitwą pod Kostiuchnówka a proklamacją niepodległej Polski (tzw. Aktem 5 listopada 1916.r). Bez Kostiuchnówki po prostu nie byłoby takiego gestu Państw Centralnych a potem drogi do pełnej niepodległości. Zatem bitwa z 4-6 lipca 1916 r miała dla sprawy polskiej znaczenie kolosalne. Był to pierwszy krok do niepodległości Polski. Krok, po którym zaczęto wreszcie na poważnie mówić o Polsce.
Zmiany redakcyjne w tekście pamiętnika
Tekst braci Tyrowiczów jest pisany odręcznie, czasami w pospiechu lub „na kolanie” wymagał zatem przepisania na formę komputerową i zredagowania. W pracy redakcyjnej zwracałem uwagę przede wszystkim aby nie naruszyć znaczenia, sensu, emocji i przekazu autorów. Dlatego tekst zredagowano w stopniu bardzo podstawowym i tylko niezbędnym dla płynnego czytania.
Uzupełniono zatem jedynie brakujące partykuły lub spójniki, rozwinięto skróty (np. zamiast „artyl.” wstawiono „artylerii”). Myślniki użyte jako znaki przestankowe zastąpiono właściwymi w tych miejscach kropkami lub przecinkami. W niektórych miejscach i tylko tam gdzie było to absolutnie niezbędne dodano współczesną interpunkcję. Zmieniono zapis miesięcy podany cyframi rzymskimi na pisany z nazwy. Z kolei tam gdzie zwyczajowo przyjęte jest dziś używanie cyfr rzymskich wprowadzono również tego typu zmiany (np. zamiast „3 Brygada” jest „III Brygada”).
Ponadto rozwinięto uproszczenia (np. zamiast „baon” jest „batalion”), cyfry zastąpiono słowami tam gdzie mogły być mylnie odczytywane jako numeracja (np. „2 pułki kawalerii” zmieniono na „dwa pułki kawalerii”) oraz podobnie postąpiono w przypadku liczebników podanych cyframi. Zastąpił je zapis słowami (np. zamiast „4-ta” wstawiono „czwarta”).
Poprawiono ewidentne błędy pisowni np. „nasza patrol” zmieniono na „nasz patrol”. Dodatkowo wstawiono przypisy z komentarzami tam gdzie były rozbieżności co do faktów historycznych. Komentarze wyboldowano i osadzono w nawiasach z oznaczeniem [przyp.GK]
Ponieważ nie wszystko udało mi się odczytać, dlatego słowa nieczytelne lub takie, co do których znaczenia miałem wątpliwości oznaczyłem skrótem (niecz.) umieszczanym bezpośrednio za niezrozumiałym słowem lub zwrotem.
Słowniczek znaczeń i nazw użytych w tekście
- 5pp, 3pp – 5 Pułk Piechoty Legionów, 3 Pułk Piechoty Legionów itp.
- 11 KTD – 11 Kavallerie Truppen Division czyli 11 Dywizja Kawalerii (wojsko austro-węgierskie)
- AOK Linsingena – ArmeeOberkommando lub NKA (Naczelna Komenda Armii) czyli Dowództwo Armii gen. Alexandra von Linsingena
- Bawarczycy lub Batalion Bawarczyków – batalion piechoty pruskiej złożony z Bawarczyków, z którymi legioniści wyjątkowo się kolegowali i o których z sympatią się wypowiadali (i vice versa)
- Belina i Ostoja – pseudonimy dowódców legionowych pułków ułańskich. Władysław „Belina” Prażmowski (1 p.ułanów) i Juliusz „Ostoja” Zagórski (2 p. ułanów)
- Berbecki – płk. Leon Berbecki, d-ca 5 Pułku Piechoty
- Drewnowski – najprawdopodobniej chodzi o Kazimierza Drewnowskiego, późniejszego płk, pierwszego „elektronika”, profesora Politechniki Warszawskiej
- Garbach – rzeka ciągnąca się od Wołczecka w stronę Kostiuchnówki
- Gruziatyn – miejscowość, pod którą doszło do pierwszych walk Legionów podczas ofensywy Brusiłowa w czerwcu 1916 r.
- Hauer, Fath – generałowie austriacko-węgierskiej CK Armii Leopold Hauer i Heirwich Fath, dowódcy korpusów, do których przydzielono Legiony
- Kunskoje – Nieistniejąca obecnie osada na trasie Legionowo – Gródek
- płk. Küttner – Ferdynand Küttner, Austriak, d-ca II Brygady Legionów, podobno nie znał języka polskiego ale w dokumentach CAW znalazłem polskojęzyczne rozkazy podpisane przez niego.
- Lasek Polski lub Polenwald– las nazwany tak dla upamiętniania Polaków stawiających zaciekły opór wojskom rosyjskim na jesieni 1915 r.
- Polenberg (Polska Góra) – wzniesienie nieopodal Kostiuchnówki, o które Legiony toczyły zaciekłe walki na jesieni 1915 r. Dla uznania waleczności legionistów nazwano je oficjalnie Polen Berg (Polska Góra) i taką nazwą posługiwano się w dokumentach i mapach sztabowych.
- Legionowo – osada Legionów Polskich na Wołyniu gdzie stacjonowała Komenda Legionów wraz ze Sztabem i Legią
- Maniewicze-wieś, Maniewicze-stacja – ówczesne Maniewicze znajdowały się tam gdzie dziś znajduje się wieś Prylisne, z kolei w miejscu dzisiejszych Maniewicz znajdowała się jedynie stacja kolejowa „Maniewicze-stacja”.
- Henryk Minkiewicz-Odrowąż – d-ca 3 Pułku Piechoty, podczas bitwy pojmany do niewoli. Nie został jednak zabity przez carskich Rosjan, zrobili to sowieci 24 lata później w Katyniu.
- kpt. Nieniewski – kpt.Adam Nieniewski, pełnił funkcje zastępcy Szefa Sztabu. Prawnuk autora hymnu polskiego – Józefa Wybickiego.
- gen. Puchalski – gen.Stanisław Puchalski, głównodowodzący Komendy Legionów
- Reduta Piłsudskiego – ufortyfikowana okopami, piaszczysta wydma w formie wzniesienia stanowiąca przyczółek wśród rozlewisk rzeki Garbach
- Stochód – rzeka w zachodniej części Wołynia równoległa do innej rzeki – Styru, wzdłuż której przebiegała pierwotna linia frontu
- Tren – wóz lub kolumna wozów taborowych
- mjr Wyrwa – mjr Tadeusz Furgalski ps. „Wyrwa”, d-ca batalionu 5 Pułku Piechoty, zginął podczas odwrotu.
- Wołczeck – niewielka miejscowość stanowiąca ostatnią siedzibę Legionów przed frontem
- Wołczeck-stacja – stacja kolejowa Wołczeck znajdowała się ok. 4 km na południe od Wołczecka
Pamiętnik Stanisława i Tadeusza Tyrowiczów (fragmenty)
4 lipca
Zwyczajny tryb życia w Legionowie przerwał dnia tego rano o godzinie 5-tej silny ogień artylerii nieprzyjacielskiej na naszym odcinku. Według meldunków brygad strzelała ciężka artyleria 15, 18 oraz przypuszczalnie ponad 20cm kaliber. W miarę czasu ogień wzmagał się i przeszedł w huraganowy. Właśnie kończyliśmy służbę. Wiedząc co się święci z ulga oddawaliśmy służbę kolegom mając całe 30 godzin przed sobą wolnych. Zaczął się dzień upalny o nastroju nieco deprymującym.
O godzinie 10-tej jenerał [mowa o generale Stanisławie Puchalskim – przyp.GK] wraz z kpt. Nieniewskim wyjechali na punkt obserwacyjny koło Garbachu w celu obserwowania bitwy. Po stronie nieprzyjaciela dwa balony kierowały ogniem artyleryjskim. Najwięcej ostrzeliwano nasze prawe skrzydło (5pp) i Redutę Piłsudskiego. Mniej III Brygadę i macano pozycje naszej artylerii. W samem Legionowie gorączkowa praca, coraz gorsze przygnębienie. Generał żąda w Ha…tek(niecz.) aeroplanów w celu zniszczenia nieprzyjacielskich balonów – lecz na próżno. Ogień huraganowy trwa nadal. Równość zwiększa rozchodzące się echo po lesie. Reduta Piłsudskiego zupełnie zrównana z ziemią. Obsada reduty wycofała się na linię główną okopów.
Po południu atak rosyjskiej piechoty wśród kolosalnie ciężkich strat dla nich załamał się. Według opowiadań naocznych świadków Moskale pędzeni w pełnych kolumnach kolosalne straty ponieśli. Wieczór przyniósł powiew pewnego uspokojenia. Oparliśmy się atakom, przychodziły posiłki na nasze prawe skrzydło do Wołczecka-stacji, 3pp. Na twarzach wszystkich malowało się pewne uspokojenie. Generał po całodziennym obserwowaniu wraca do Legionowa.
Nagle wieczorem I Brygada melduje, że straciła kontakt z 5pp (Berbeckiego) i że wskutek cofnięcia się (prawdopodobnie poddania 2 kompanii z sąsiedniej dywizji 53 ) [chodzi o kompanię Honwedów z Austro-Wegierskiej Dywizji Piechoty – przyp.GK] nasze prawe skrzydło batalionu mjr Wyrwy zostało otoczone i bagnetami musieli się przebić do naszych 2-gich pozycji.
Przebicie późno w noc doszło do skutku z kolosalnymi dla nas stratami (większe mieli Moskali). Zginał wtedy kpt. Sław, wzięto ok. 100 jeńców [autor najprawdopodobniej nieświadomie połączył dwa podobne zdarzenia w jedno. Batalion 5pp pod dowództwem Stanisława Sława-Zwierzyńskiego wpadł w okrążenie wieczorem po nagłym wycofaniu się Węgrów ze swojej reduty, z kolei batalion Tadeusza Wyrwy-Furgalskiego został otoczony w tym samym miejscu ale podczas nieudanego nocnego przeciwnatarcia – przyp.GK].
W celu odbicia pierwszych pozycji Polenbergu w nocy urządzono nowe zgrupowanie, grupę płk. Küttnera (3pp, 1 batalion niemiecki i 128 Brygada austriacka). Po południu dnia tego zarządzono ostre pogotowie.
5 lipca
Noc parna, pełna nerwowych wyczekiwań przeszła dla nas bezsennie ale spokojnie. Patrole Minkiewicza obsadziły Polenberg. Główne siły były w „Lasku Polskim” wystawionym już wczesnym rankiem na straszliwy ogień artylerii. W dniu tym padło przeszło 3000 pocisków ciężkiej artylerii [według niektórych autorów wspomnień strzelało 114 dział artylerii, w tym te najcięższe, 24cm zdobyte przez Rosjan pod Łuckiem. Ogień zatem był znacznie większy a na lasek spadało 4000 pocisków nie na dzień ale na godzinę – przyp.GK]. Lasek przestał istnieć kompletnie zryty granatami. Według opowiadań żołnierzy, tak był ostrzeliwany cmentarz 3pp, ze trupy w powietrzu latały [chodzi o cmentarz legionistów w Wołczecku – przyp.GK].
Do południa front utrzymuje się. Grupa Küttnera przestaje istnieć bo posiłki austriackie i batalion niemiecki odchodzą pod Kołki dla załatania sytuacji. W walkach z piechotą zadają nasi ciężkie straty Moskalom biorąc kilkudziesięciu jeńców (szczególnie na odcinku 4pp). Według zeznań jeńców dnia pierwszego atakowała nas dywizja 78 rosyjska. Rozbita, została zluzowana przez rosyjską dywizję nr 100, która drugiego dnia nas atakowała [w rzeczywistości były to 77, 78 i 100 Dywizja Piechoty – przyp.GK]. Dywizja ta również takie poniosła straty, że bez nowych posiłków dalsze ich ataki byłyby niemożliwe (zeznania jeńców). Nam przyszły posiłki, dwa pułki kawalerii Beliny i Ostoi, które obsadziły ostatnią trzecią linie obronną. Główna nasza linia przełamana wskutek kolosalnych strat (głównie oficerów) zaczęła się cofać wytwarzając lukę na naszym prawym skrzydle.
O ósmej wieczorem w Legionowie alarm i wyjazd trenów. Kolosalny, gorączkowy ruch, wszystko zawalone trenami. Nasz tren odjeżdża, zostaje nasz (sztabowy) patrol i patrol Stasiaka. Jadę na Kunskoje. Moskale myszkują reflektorami, coraz bliżej pękają szrapneli lecz ogień artyleryjski słabnie. Nadchodzi noc znów parna, pełna chwil ciężkich, nerwowych i niepewności. Komenda I Brygady przenosi się do Nowego Jastkowa, pułk. Küttner do Nowej Rarańczy. Wszystko przygotowane do odwrotu, konie osiodłane, my nie śpimy, tułamy się z kąta w kąt nie śpiąc.
6 lipca
Panek spokojny, pogodny. Legionowo całkiem puste, ciche, wyczekujące. Ruch tylko w telefonie. Oddziałowi łazikują po kwaterach myszkując czy co nie zostało. Coraz więcej napływa rannych i chorych z I Brygady. Opowiadają straszne rzeczy. Straty kolosalne. Na naszych kwaterach chorzy z 5pp odpoczywają. My cały dzień spędzamy na dworze.
Ogród warzywny menaży oficerskiej zupełnie splądrowany, my też kartofle rozbieraliśmy. W ciągu 5 minut tak go ogołocono, że wyglądał jak po huraganie. W południe strzelanina karabinowa, silna lecz sytuacja spokojna. Przychodzi batalion niemiecki Bawarczyków i 3 szwadrony Austriaków i jedna bateria niemiecka 10cm. Na ich widok chwilowe uspokojenie, że może się sytuacja poprawi.
O godzinie 2-giej obejmujemy służbę. Mija 15 minut i nagle meldunek płk. Küttnera, ze front przerwany, i że Moskale bagnem na zachód od Wołczecka wdarli się na nasze tyły. Cały sztab wyjeżdża do Kunskoje. Równocześnie Moskale zajmują Garbach. Küttner ledwie uciekł, cofnął się na Maniewicze. Wyżej wspomniana bateria niemiecka została wzięta do niewoli. W Legionowie nikogo nie ma. Kompania Sztabowa rozwija tyralierkę od strony Rarańczy, w której są już patrole rosyjskie. My zwijamy stację. Zelnik pośredniczy w ostatniej rozmowie Hauera (Fischer – ppłk) z Piłsudskim. Mamy próbować kontrataku w kierunku na Legionowo. Kulki mi świstały jak opuszczaliśmy Legionowo.
O godzinie 3.30 maszerujemy na Kunskoje. Cisza i zdenerwowanie, mimo to humor mieliśmy. Pod Kunskoje widzimy treny bojowe i cofający się nasz pułk artylerii. O godzinie 4.30 po południu przyłączamy się po drodze do linii telefonicznej i słyszymy rozmowę Berbeckiego. Kontratak się nie udał, wszystko się cofa.
O 6-tej osiągamy Maniewicze-wieś. Tu ruch nadzwyczajny i bezmyślny. Na kolejce polowej i w magazynach, tu gospodarują Austriacy. Nagromadzone zapasy nie chcą wydać (zostawili Moskalom). Tutaj kwateruje komenda ale wszystko czeka na dalsze rozkazy wyjazdu. Zakładamy stacje telefoniczną i zabieramy aparaty po Austriakach (11KTD), która w popłochu uciekła.
O godzinie 8-mej niepokojące wieści, że Moskale postępują naprzód i są pod Maniewiczami. Tren amunicyjny wraca bo go Kozacy napadli. O godzinie 11 wieczorem dalej uciekamy. Droga zawalona trenami, posuwamy się powoli. Po obu stronach bagna, posuwamy się drogą z okrąglaków. Ciągłe przystanki i niepewne spoglądanie za siebie. Ogólne przemęczenie (trzecią noc oka nie zmrużyliśmy). Wjeżdżamy na piaszczysty, pagórkowaty teren. Konie ledwo ciągną. Po drodze p…chodzimy(niecz.) 4 worki z mąką.
7 lipca
12.30 noc, osiągamy wieś Gródek. Komenda stoi w dworze. Pozwolono nam spocząć. Kładziemy się na trawie przy wozach i śmiertelnie znużeni zasypiamy. O godzinie 1.30 rano alarm i dalsze wyruszanie. Droga zawalona trenami lecz posuwamy się systematycznie powoli. Ciemność nocy rozjaśniają łuny na prawo od nas (prawdopodobnie pali się Gałuzja [obecnie Haluziya – przyp.GK]). Idziemy trzymając się wozów i śpiąc. Na lewo, na południe łuna z palących się Maniewicz – stacji. Nieco na lewo łuna z Legionowa i stacji Wołczeck.
Nad ranem spotykamy po drodze mnóstwo rzeczy pozostawionych w popłochu przez 11 KTD. Po tem dopiero zobaczyliśmy w jakim popłochu uciekali Węgrzy. Coś kolosalnego co za wartościowe rzeczy. Całe kufry oficerskie pocięte bagnetami, z których nasi poprzednicy plądrowali. Kolosalna ilość ki…w(niecz.), celtów(niecz.), kowadeł, całych warsztatów szewskich, prawideł do butów, przyrządów krawieckich, bluzy, skrzynki do gotowania, części karabinów maszynowych itd. Oglądanie tego wszystkiego wyrwało nas z sennego stanu.
Nadszedł poranek mglisty, ciepły. O 8 rano osiągamy Nową Rudę. Okazuje się, że nasz prowiantowy, Owsianka też zdobył indyka, świnię i dwie krowy w czasie tego pochodu. Oblicze nasze się więc rozjaśniło na ten widok tym bardziej, że dla ochłody i pokrzepienia fasujemy piwo i popijamy czarną kawę. Wyruszamy dalej o 10 rano na Mały Obzyr. Pochód utrudniają piachy. Przemęczeni posuwamy się naprzód, o godzinie 11-tej osiągamy Stochód. Przejeżdżamy przez parę mostów oblanych mazią i podminowanych. Z ulga spoglądamy na rzekę rozlewającą się na różne odnogi i bagniska. Wszak tu mamy nadzieję zatrzymania się.
W Wielkim Obzyrze spotykamy ruch, ludność (żydowska) ucieka. Stoi tu sztab 11 KTD. Droga zapchana trenami. Zakładamy biwaki i spożywamy obiad – konserwy i młode kartofle z Legionowa. Gorączkowy ruch i niespokojne spoglądanie w kierunku wschodnim. Nagle o 2-giej rozkaz dalszego marszu na południe. Przebijamy się przez tren austriacki i jedziemy naprzód wzdłuż okopów. Po drodze wstrzymuje nas Drewnowski. Zakładamy stację przy drodze w chacie lecz tylko chwilę bo wszystko się cofa artyleria … (niecz.), piechota nasza (6 pp obsadza okopy). Posuwamy się nadzwyczaj powoli. Zapanował jakiś nerwowy humor wywołany spotkaniem Ko…wskiego(niecz.) i innych łazików. Prawie stoimy na miejscu. Nadjeżdża jenerał i radzi nam się spieszyć bo może nas artyleria kozacka przywitać. Następuje szybszy pochód utrudniany piaskiem. Szczęśliwie dojeżdżamy do Stobychwy wieczorem. Lotnik nieprzyjacielski, zapewne francuski bo bajecznie wykonywał rozmaite ewolucje, rzucał na nas strzałki. My nawzajem go ostrzeliwaliśmy. Coś mi tknęło, że wskutek tego wywiadu lotnika będą nas ostrzeliwać.
Zakładamy biwak w ogrodzie przy Komendzie. Nam wypada nocna służba więc czwarta z rzędu noc nieprzespana. W telefonie mały ruch lecz konsternacja i niejasne położenie. Nie wiedzieć do kogo należymy czy do Hauera czy też do korpusu Fatha. Stąd otrzymywane sprzeczne rozkazy. Obsadziliśmy odcinek Smolary- Stobychwa. Dalej na północ tylko łączniki kawalerii aż do Wielkiego Obzyru. I Brygada na prawym skrzydle wycofywała się na(niecz.) z Maniewicz–wsi przez Trojanówkę. Straty miała kolosalne, zabity major Wyrwa, ciężko ranny ppłk Berbecki.
W nocy przychodzi rozkaz przesunięcia się na północ od Stobychwy do Obzyru. Sprzeciwia się temu generał wskutek śmiertelnego zmęczenia w naszych pułkach. Przychodzą posiłki 37 Brygada niemiecka i obsadza lukę na północ od nas. Generał czyni starania by się wydostać z zależności od Austriaków i przejść pod komendę pruską. W tym celu mówi Nieniewski kapitan z AOK Linsingena mjr.Kazeisekm(niecz.).
8 lipca
Ranek pogodny – na froncie spokój – pokazały się tylko patrole kozackie na drugiej stronie Stochodu. Ranek przechodzi spokojnie – pijemy mleko i nieco śpimy w sadzie na trawie. Treny po większej części wyjechały do Czermoszna. Obiad zapowiada się bajecznie bo pieczeń, wieprzowina.
O 1-wszej obiad. W chwili rozdzielania go zaczęły pękać w pobliżu granaty rosyjskie (z baterii kozackiej). Alarm! Każdy trzyma pieczeń w rękach i zaczyna się paniczna ucieczka bo zaczęli nas ostrzeliwać – granaty pękały z hukiem o kilkadziesiąt kroków od nas. Tren nasz wyjeżdża. Ja z Tadzikiem bokiem miedzy chałupami mkniemy w kierunku trenu. Pada granat kilkanaście kroków od nas i rani Wujka, furmana i konia. Wóz zostawiamy i uciekamy z resztą trenu dalej. Patrol Owsianki ze Stasiukiem zostaje w Stobychwie i obejmuje stację.
Pod lasem ok. 1km od Stobychwy zatrzymujemy się by zebrać fury nasze i znaleźć odpowiednią drogę – mieliśmy bowiem [iść – przyp. GK] przez Lubarkę do Czermoszna. Droga bowiem ze Stobychwy do Czermoszna wprost była ostrzeliwaną. Przy tem odpoczynku widzieliśmy jak na dłoni ostrzeliwaną salwami Stobychwę. Drogę do Lubarki wynalazł chorąży Wallner i on też prowadził jednak tak doświadczenie, że błąkając się po lasach w bagnach zamiast przejść 15km po 4 godzinnym kręceniu znaleźliśmy się koło Karpiłówki (zamiast iść w kierunku północno –zachodnim szliśmy w zachodnim) do której o godz. 7.00 po południu wjeżdżamy. Tu krótki odpoczynek i kolacja i dalsza droga przez Stobychówke do Czermoszna. Przemęczeni okrutnie, klnąc na chorążego przyjechaliśmy do Czermoszna o godzinie 1.30 nocą 9 lipca przy blasku łun na wschodzie. Zamiast 15 km przeszliśmy ok. 35 km – w końcowej partyi(niecz.) prowadził nas chłop.
9 lipca
(…)Wieczorem przychodzi rozkaz przemarszu do Czermoszna wszystkich trzech Brygad, obu pułków ułanów 1 p. art. co też w ciągu dnia nastąpiło. Ostatnia przymaszerowała grupa ppłk. Norwida 6pp 1 bateria. Dnia tego wszystkie Legiony były po raz pierwszy razem. Wszędzie mimo zmęczenia widać było zadowolenie i radość, wszędzie pełno legionistów – znajomi się owacyjnie witają.
Z nadeszłych raportów straty Legionów były następujące – oficerów około 100 rannych, zabitych i wziętych do niewoli zaś żołnierzy 2343 rannych, zaginionych i wziętych do niewoli. Straty te wzięte są i spod Gruziatyna. Artyleria dała 11 000 strzałów (przez 2 dni) skutek czego 8 armat zostało wzdętych. Straciliśmy około 11 karabinów maszynowych – detaszowanych do Austriaków.
Legionowo o tyle opuszczaliśmy z żalem, ze zostawialiśmy go niezniszczone. Zostawał żal za pamiątkami narodowemi, za „Polenbergiem” , „Polskim Laskiem”, które nas tyle krwi kosztowało. Żal za tymi bohaterami, którzy ginęli lub będąc rannymi zostali w rękach Moskali.
[Źródła: Muzeum Ossolińskich Wrocław - Relacje Stanisława i Tadeusza Tyrowiczów z pobytu w Legionach
Polskich z lat 1915-1917 (15661/I), Centralne Archiwum Wojskowe,
R.Starzyński - Cztery lata w służbie Komendanta; Warszawa 1936, Ilustrowana Kronika Legionów Polskich; 1936,
www.wolhynia.pl, NAC, Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego - Londyn, Ośrodek Karta,
Nasza Wojna-Włodzimierz Borodziej;2014, Kurier Polski, Kuryer Warszwski, Wiek Nowy, zbiory prywatne,
Album 3 Pułku Piechoty Legionów; 1934]
Ten artykuł (z wyłączeniem zdjęć) jest dostępny na licencji: Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe. Obowiązuje podanie źródła - nazwisko autora lub adres bloga (legia.warszawa.pl) Zdjęcia pochodzące ze źródeł innych niż archiwum autora mogą być objęte odrębnym rodzajem licencji.